czwartek, 11 lutego 2021

Markowa, gmina Toustobaby -w nocy z 14 na 15 stycznia 1944 r. upowcy zamordowali ponad 50 Polaków, w tym miejscowego proboszcza, ks. Mikołaja Ferensa


Markowa. Ks. Mikołaj Ferenc zamordowany dnia 14.01.1944 r. wraz z parafianami (około 40 osób) przez ludobójców z OUN-UPA.

Markowa. Ks. Mikołaj Ferenc zamordowany dnia 14.01.1944 r. wraz z parafianami (około 40 osób) przez ludobójców z OUN-UPA


Markowa, gmina Toustobaby – wieś z przewagą ludności ukraińskiej nad polską, licząca ok. 1200 mieszkańców. W nocy z 14 na 15 stycznia 1944 r. upowcy zamordowali ponad 50 Polaków, w tym miejscowego proboszcza, ks. Mikołaja Ferensa. Uczestnicząca w jego pogrzebie Janina Czubak opisała próby ratowana proboszcza. „Jedna kobieta, może była to gospodyni księdza, mówiła do zebranych: »Ksiądz mógł żyć, gdyż ukraiński ksiądz posyłał trzy razy swojego diaka, prosząc, żeby koniecznie przyszedł do niego, gdyż grozi mu niebezpieczeństwo«. Niestety, prośba ta nie odniosła skutku. Za trzecim razem przekazał przez diaka: »Wieś cała jest otoczona. Proszę ratować swe życie. Przechowam księdza. U mnie będzie bezpieczny«. Ale proboszcz z Markowej odpowiedział: »Nie mogę opuścić moich parafian. Co ich czeka, to i mnie niech nie ominie«. […] Podziękował ukraińskiemu księdzu za troskę o jego życie”. Tym księdzem ukraińskim był Mychajło Szczurowski. O jego postawie pisze też ks. Antoni Kania z para- fi i Huta Nowa, który już na początku lutego 1944 r. sporządził listę pomordowanych w Markowej: „Ks. Szczurowski tymczasem znalazł się na miejscu. Procesji jordanowej nie urządzał, a nawet w dzień Jordanu nie odprawiał uroczystej mszy. Odprawił ur[oczystą] mszę za duszę śp. ks. Ferensa, którą zapowiedział na ambonie, a potem za wszystkich pomordowanych i zaprosił rodziny. Ostatniej niedzieli, tj. 30/I zapowiedział, że opuszcza wieś, albowiem: »nie chcę wśród bandytów umierać. Szkoda mojej 30-letniej pracy« – mówił w czasie kazania”. Wśród mieszkańców wsi, którzy posłuchali ostrzeżeń i ocaleli, była Romualda Rafalska. „My z matką od tej pory nie nocowaliśmy już w domu – wspomina. – Ukrywaliśmy się u sąsiadów, często u Ukraińców. […] Pamiętam, pewnego razu w nocy banderowcy szukając Polaków dokonali rewizji w domu i zagrodzie naszego sąsiada Ukraińca Mykiety Semaka. Pytali się, czy u nich nie ma Polaków? Sąsiedzi zaprze- 142 czyli. Mnie ukryła w domu stara Ukrainka, a mamę ukryto w stodole w słomie. Podczas tej rewizji nie znaleziono nas. Sytuacja stawała się bardzo niebezpieczna, dlatego po kilku dniach ukrywania się uciekliśmy do Monasterzysk”. 

Źródło: Z. Żyromski, Zagadka tragedii w Markowej, „Na rubieży” 2005, nr 77, s. 26–27 (według relacji Janiny Czubak); Pismo ks. Antoniego Kani, [w:] ks. J. Wołczański, Eksterminacja narodu polskiego..., s. 298; R. Kucy z d. Rafalska, Byłam świadkiem, „Na rubieży” 2004, nr 73, s. 41–42.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz